środa, 19 lutego 2020

2. MATKA ALKOHOLICZKA - CZYLI SKĄD TEN SYNDROM DDA

Ciężko jest określić, kiedy moja mama zaczęła pić. Podobno zawsze miała z tym jakiś problem. Ja pamiętam jedynie kilka scen z okresu, jak miałam 5 lat. Później wzięła się w garść na dobre kilka lat. Prawdziwe piekło zaczęło się, kiedy byłam 15-latką. Rozpiła się na dobre i nic ją nie obchodziło. Mogłabym opisywać miliony scen, które widziały moje oczy... ale zajęłoby mi to zbyt dużo czasu. Może z czasem na wyrywki jakieś historie wyrzucę z siebie. Zawaliłam przez nią szkołę a konkretniej liceum. Nieustannie starałam się jej pilnować, za wszelką cenę powstrzymać przed piciem... wiele razy do późnych godzin nocnych... Po takich akcjach, rano nie byłam w stanie wstać na lekcje. Z czasem nie wyrobiłam frekwencji i musiałam zapisać się do zaocznej szkoły. Czasem zastanawiam się, gdzie się podziała ta moja zawziętość? Ta chęć rozpaczliwej, naiwnej walki o nią... Chyba po kilku latach to po prostu zanika. Albo może zobojętniałam? Chyba tak...

Matka narobiła długów. Kredyt za kredytem... Błędne koło. Nowy by spłacić poprzedni i tym sposobem dobrnęła do takiego punku, że było trzeba sprzedać nasze 3 pokojowe mieszkanie w pięknej okolicy i kupić dużo mniejsze 2 pokojowe w mniej atrakcyjnym bloku. Kawał życia spędziłam w tamtym mieszkaniu. Było mi ciężko przejść przez proces sprzedaży i przeprowadzki... "Nowego" mieszkania nie lubię. Nie lubię zapraszać do siebie gości. Uważam, że jest okropne, dziwnie skonstruowane... Poza tym... Podczas moich dwóch wyprowadzek, matka ostro pogorszyła jego stan... - tak dwa razy udało mi się uciec... ale o tym może innym razem. Na dzień dzisiejszy jestem nadal tutaj z nią.....

Mając 17 lat zaczęłam chodzić do psychologa. Nie radziłam sobie ze stresem, nie radziłam sobie z jej piciem. Czasem mam wrażenie, że te wizyty mnie bardziej irytowały. Psycholog podpowiedziała mi, żebym spróbowała zgłosić matkę na przymusowe leczenie - spróbowała, bo aby taki wniosek złożyć, trzeba być pełnoletnim... Mnie się udało. W końcu nikt poza mną nie mógł tego zrobić... Kiedy matka się dowiedziała, próbowała popełnić samobójstwo. O tym innym razem.

Miała dwa dłuższe okresy bez alkoholu, Pierwszy to wszywka - około 10-11 miesięcy spokoju. Miałam wtedy 18 lat. Nigdy nie zapomnę tego rozczarowania, kiedy znów wypiła. Drugi był z własnej woli. Przyszła do mnie 31 grudnia 2013 pożyczyć 20 zł na chlanie w Sylwestra - zapowiadając, że to jej ostatni raz i od Nowego Roku przestaje. Szczerze? Wyśmiałam ją... Byłam przekonana, że to "obiecanki - cacanki", byle dostać ode mnie kasę na alkohol. Zdziwiłam się i to mocno. Oczywiście nie od razu. Zdarzały jej się dni bez picia.... ale nie tygodnie i nie miesiące. 1 stycznia 2014 przestała autentycznie .... na 1.5 roku. Jakoś w lipcu 2015 roku, ujrzałam ją pod blokiem, idącą tym charakterystycznym krokiem po kolejne puszki.
Wiele takich zdarzeń sprawiło, że nie mam już nadziei. Pije do dziś. Ta męka trwa już 15 lat. Odczuwam ogromne skutki jej picia, przede wszystkim w swojej psychice. Ogromne skutki w całym życiu... Ogromny ból, jaki dźwigam i jaki ukrywam jest ... potwornie przytłaczający. Nie sądziłam, że samo pisanie o tym będzie budziło we mnie takie opory. Czuję, że chciałabym wyrzucić z siebie wszystkie uczucia, a coś mocno stawia mi mur. Muszę go przebić, wyburzyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz